Heros

Heros

niedziela, 24 kwietnia 2016

Wiosenne nowości w psiej szafie!

W przeciągu ostatnich tygodni pojawiło się u nas kilka ciekawych nowości, które postanowiłam Wam dziś pokazać. Wszyscy uwielbiamy gadżety, prawda? ;) Część z tych rzeczy mogliście już zobaczyć na naszym fan page'u, ale przecież nie każdy tam zagląda. Zaczynamy!


1. Plecak turystyczny Quechua z Decathlonu. (KLIK!)
Plecak będzie mi służył jako zamiennik nerki w cieplejsze dni. Bez problemu zmieści zapas wody zarówno dla mnie jak i dla Herosa, zabawki i inne potrzebne rzeczy. Jest przy tym niewielki, lekki, ładny i wygodny. Dostępny jest w kilku kolorach i w rewelacyjnej cenie 12,99 zł!


2. Woreczek na przysmaki Le petit pet. (KLIK!)
Woreczek kupiłam z myślą o przypięciu do plecaka, dlatego został nawet dopasowany kolorystycznie ;) Jest prześliczny, lekki, wodoodporny i mieści naprawdę dużo smaczków (mamy rozmiar M)! Smaczki wygodnie się wyciąga, a przy tym nie wysypują się np. przy szybszym chodzeniu. Jak na razie sprawdza się świetnie i cieszy oko :) 


3. Bidon Quechua z Decathlonu. (KLIK!)
Heros ma swój bidon na wodę połączony z miską (możecie zobaczyć go TU), ten z Decathlonu kupiłam z myślą o sobie. Jest duży, pojemny (aż 0,75 l), ładny (dostępny w 3 pięknych kolorach), a przy tym lekki. Kosztował jedyne 8,49 zł ;) 


4. Płaszczyk przeciwdeszczowy z Le petit pet
Heros nie lubi deszczu ani chłodu, więc przeciwdeszczowa lekka kurteczka była pozycją obowiązkową na naszej liście zakupowej :) Płaszczyk z Le petit pet uszyty jest z ortalionu i cienkiej tkaniny dresowej. Kolor ortalionu i wzór dresówki można sobie wybrać z wielu dostępnych propozycji. Jest uszyty "na miarę", więc mamy gwarancje, że będzie pasował. W swoim płaszczyku Heros wygląda obłędnie, a przy tym wdzianko jest wygodne i doskonale spełnia swoją funkcję. Płaszczyk nie jest dostępny na stronie internetowej Le petit pet, ale można go zamówić poprzez maila lub przez wiadomość prywatną na facebook'u ;) 


5. Piłka ażurowa JW Hol-ee Roller w rozmiarze L. (KLIK!)
Myślę, że tej piłki nikomu przedstawiać nie trzeba. Kupiłam ją jakiś czas temu w promocji w sklepie Zooexpress. Jest to już nasza druga piłka ażurowa (pierwsza jest firmy Sumplast). Obie sprawdzają się świetnie, są to jedne z ulubionych zabawek Herosa. 


6. Trixie pasta Lachscreme i Laberwurst. (KLIK! KLIK!)
Pierwszy raz mam do czynienia ze smakołykami w formie pasztetu i jestem zachwycona! Obie pasty przyjemnie pachną i smakują prawie jak ludzki produkt ;) Jedna z nich jest łososiowa, a druga ma smak wątróbki. Opakowanie jest wygodne i wydajne, można nagradzać psa wyciskając pastę bezpośrednio z tubki, nie brudząc sobie rąk. Herosowi bardzo smakuje, używam więc pasty jako nagroda specjalna. 


7. Pluszak z Biedronki i szarpak z Pepco. 
Szarpaków nigdy dość - Heros uwielbia się nimi bawić! Biedronkowy lisek ma wszyte piszczałki, szeleszczący ogon i uszy, a nawet amortyzator w środku! Szarpak z Pepco ma postać grubej linki z węzełkami na końcach - taka zabawka jest trwała, nadaje się do szarpania, aportowania a nawet samodzielnej zabawy ;) 


Jak Wam się podobają nasze nowości? Wkrótce na blogu pojawią się recenzje części z nich! Do kolejnego... przeczytania ;)

piątek, 15 kwietnia 2016

Psi spacer odcinek 5 - wybieg dla psów na Wzgórzu Słowiańskim (Wrocław)

Dziś pora na kolejny post z cyklu psi spacer :) Tym razem przetestowaliśmy plac zabaw na Wzgórzu Słowiańskim we Wrocławiu. Wybieg ten odwiedziliśmy kilka razy, głównie w marcu, wraz z naszym psim kolegą - owczarkiem niemieckim Akerem. 

  
Wybieg znajduje się na Wzgórzu Słowiańskim przy ulicy Jedności Narodowej. Z Placu Grunwaldzkiego jest to około pół godziny drogi pieszo. W okolicę wybiegu można dojechać kilkoma liniami tramwajowymi np. 1 ,5, 11, 23. Wybieg sąsiaduje z placem zabaw dla dzieci i jest otoczony niewielkim Parkiem Słowiańskim. Plac powstał w 2014 roku. Ma on powierzchnię ponad 1800 m.kw. Jest ogrodzony i znajduje się na nim kilka drewnianych przeszkód np. hopki, slalom, równoważnie, są też opony i betonowy tunel. Myślę, że elementy te nadają się do użytku przez psy różnej wielkości, jednak najlepiej będą bawiły się te średnie ;) Na terenie wybiegu jest też kilka drzewek, ławki i kosze na śmieci, powierzchnia placu jest pochyła (w końcu jest usytuowany na górce) i pokryta tylko w niektórych miejscach trawą. 




Na placu bywaliśmy między godziną 12 a 15, od poniedziałku do piątku. Czasami wybieg bywa pusty, a czasami jest na nim spore stadko psów i ludzi. Można spotkać tam zarówno małe jak i wielkie psy. Mam wrażenie, że większość odwiedzających to stali bywalcy, znający się przynajmniej z widzenia. To co nie podoba mi się na placu - niemal każdy wchodzi na jego terem bez słowa, bez pytania czy można, czy będzie w porządku... W jednej chwili jest się samemu, a nagle za plecami może pojawić się kilka nieznajomych psów. A nigdy nie wiadomo na jakie psy (i ich opiekunów...) się trafi. Ja osobiście omijałam wybieg, gdy było tam tłoczno - ciężko było by mi pilnować równocześnie Herosa i 6-miesięcznego owczarka, który nie zdaje sobie jeszcze sprawy ze swojej siły i wielkości, nieznającego dobrze podstawowych komend ;) Najlepiej korzystać z placu, gdy jesteśmy na nim sami. 




Moja opinia co do parku jest bardzo pozytywna - jest to spory, bezpieczny teren na którym można poćwiczyć ze swoim psem lub gdzie może pobiegać i pobawić się z innymi czworonogami. Do wybiegu najbardziej pasuje nazwa "plac zabaw", ponieważ tak właśnie jest traktowany przez większość psiarzy - jako miejsce psich zabaw, a nie szkolenia czy nauki pokonywania przeszkód. Heros też w ten sposób z niego korzystał - szalał z Akerem i innymi psami, ale w chwilach gdy było pusto uczyliśmy się np. pokonywania równoważni ;) Kto jeszcze nie był - zachęcam! Moja ocena to 8/10, jest ona bardzo subiektywna, ponieważ tak naprawdę nie mam porównania do innych tego typu miejsc. Dlatego następny przystanek to psi wybieg w Parku Grabiszyńskim! :)

sobota, 9 kwietnia 2016

Kastracja - jak to wyglądało u nas?

Część z Was już pewnie wie, że Heros niedawno został wykastrowany :) Dziś kilka słów o tym, co myślę o kastracji, o samym zabiegu oraz o tym jak Heros zniósł ostatni okres czasu.

Decyzja o kastracji zapadła już dawno temu, jeszcze zanim Heros pojawił się w moim domu. Wiedziałam po prostu, że jednym z wymogów adopcji psa, będzie jego kastracja w odpowiednim wieku :) Umowa adopcyjna zobowiązuje mnie do zrobienia tego zanim pies skończy 1,5 roku. Długo zastanawiałam się nad odpowiednim momentem na zabieg, chciałam aby Heros skończył rok i żebym miała przynajmniej tydzień wolnego, aby w 100% poświęcić mu swój czas. Ostatecznie zdecydowałam się na zabieg w wieku 14 miesięcy, w okresie świątecznym - w czasie kiedy miałam wolne i mieliśmy możliwość przebywania u moich rodziców na wsi, w ciszy i spokoju :)

Niezadowolony Heros pierwszego poranka po zabiegu. 

A co jeśli do kastracji nie zobowiązywałaby mnie żadna umowa? Prawdopodobnie i tak zdecydowałabym się na zabieg. Myślę, że zrezygnowałabym z niego jedynie mając psa rasowego, biorącego udział w wystawach lub gdyby nie pozwalał na to jego stan zdrowia. Kastracja to spora ingerencja w organizm niosąca pewne ryzyko (jak każdy, nawet najmniejszy zabieg chirurgiczny) jednak mający dużo korzyści zdrowotnych. Są także minusy, dlatego decyzja powinna być starannie przemyślana. Dla zainteresowanych polecam np. TEN i TEN artykuł lub rozmowę z weterynarzem :) Oprócz zdrowotnych są też inne, bardzo duże korzyści kastracji, zarówno dla właściciela jak i psa. Przede wszystkim, mając wykastrowanego psa mamy pewność, że nie przyczyni się on do powiększania populacji bezdomnych zwierząt... To dla mnie bardzo ważne, ponieważ działam na co dzień w fundacji pomagającej psom i kotom w potrzebie i wiem, że problem jest bardzo duży :( Nawet będąc odpowiedzialnym właścicielem i mając posłusznego, wychowanego psa lub suczkę może zdarzyć się "wypadek". Druga sprawa to wygoda dnia codziennego - wąchanie i lizanie śladów cieczkujących suczek przez psa jest irytujące, a niektóre psy są przy tym bardzo niespokojne, pobudzone, szczekają lub uciekają, co może być niebezpieczne i skończyć się zaginięciem lub nawet śmiercią. Myślę, że dla samego psa też jest to trudne - może być rozdarty pomiędzy tym, do czego "namawia" go instynkt, a czego tak na prawdę nie rozumie i najczęściej nie może zaspokoić, a swoim właścicielem i posłuszeństwem wobec niego. U suczek cieczka też ma wpływ na zachowanie, a ograniczenie w postaci spacerów tylko na smyczy na pewno im się nie podoba ;) Dlatego dla ułatwienia życia sobie i mojemu psu, w trosce o jego zdrowie - jestem jak najbardziej ZA kastracją!

Śpiąca charcia lampeczka :)

Powracając do samego zabiegu - po podaniu pierwszego zastrzyku Heros bardzo szybko zwymiotował (co jest całkowicie normalne) i zaczął słaniać się na nogach. Po kilkunastu minutach trafił na salę operacyjną, a po kolejnych kilkunastu było już po wszystkim :) Heros dość szybko zaczął się wybudzać, posiedziałam z nim jeszcze trochę w gabinecie, kiedy leżąc pod kocykiem dochodził do siebie. Z gabinetu wyniosłam go na rękach, wróciliśmy do domu samochodem. Właściwie całe popołudnie i wieczór spędził leżąc w łóżku, wydawał się oszołomiony i nieszczęśliwy :( Na pierwszy wieczorny spacer około godziny 19 został wyniesiony na rękach, ale na kolejnym, około godziny 22 biegał już o własnych siłach :) Całkowicie doszedł do siebie następnego dnia, po upływie około doby od zabiegu. W dniu kastracji nic nie jadł (wymioty mogą wystąpić zarówno przed jak i po operacji, za wszystko są odpowiedzialne środki znieczulające) natomiast z jedzeniem następnego dnia nie było problemu. Heros większość czasu spędzał w kołnierzu, dodatkowo na noc przez kilka dni miał zakładany lekki, plastikowy kaganiec ponieważ potrafił dostać się do ranki (wiem o tym, bo zbudziło mnie jego mlaskanie). Nie próbował kołnierza ściągać, chociaż po minie widać było, że zadowolony nie jest, ponadto zahaczał o wszystko co możliwe - drzwi, ściany, poręcze itp. 1-2 dni po kastracji miał już ochotę na bieganie i zabawy, jednak pilnowałam, żeby nie ruszał się zbyt dużo i intensywnie oraz nie biegał po krzakach, gdzie mógłby np. naruszyć szwy :)

Jeden z pierwszych spacerów w kołnierzu :)

Heros miał zabieg robiony metodą przedmosznową, rana nie była duża, tylko lekko zaczerwieniona (wraz z otaczającą skórą, podrażnioną po ogoleniu). Worek mosznowy dzień po zabiegu był opuchnięty, co jest normalne, ale wygląda jak by kastracja wcale się nie odbyła i jądra wciąż tkwiły na swoim miejscu. Opuchlizna zanika po kilku dniach, a worek mosznowy wchłania się całkowicie po upływie kilku tygodni. Na dzień dzisiejszy, 3 tygodnie od operacji, Heros ma jego małą, około 3-centymetrową pozostałość :) Po kastracji trzeba także pamiętać o wizytach kontrolnych u weterynarza, zwykle po około 3 dniach podaje się powtórny zastrzyk z antybiotyku, a po 10 dniach następuje ściągnięcie szwów. W naszym przypadku wykonałam te czynności samodzielnie :)

Tydzień po zabiegu, już można swobodnie biegać! :)

Bardzo cieszę się, że w końcu zdecydowałam się na zabieg i że wszystko poszło dobrze, a Heros nie pamięta już o sprawie :) Jestem ciekawa, czy kastracja przyniesie ze sobą jakieś pozytywne zmiany w zachowaniu - liczę zwłaszcza na to że, Herosa łatwiej będzie opanować w kontaktach z innymi psami i przestanie szaleć na ich widok. Jednak na takie "efekty" trzeba poczekać, pierwsze zmiany mogę pojawić się po około miesiącu, natomiast całkowite uspokojenie organizmu pod względem hormonalnym może trwać nawet pół roku, ponieważ testosteron dość długo krąży we krwi. Czy macie jakieś pytania, doświadczenia lub przemyślenia związane z kastracją? Piszcie śmiało! :)