Heros

Heros

niedziela, 28 lutego 2016

Psi spacer odcinek 4 - wały na Biskupinie (Wrocław)

Pora na poznanie nowego miejsca spacerowego! :) Wały to znane wrocławskim psiarzom tereny, a o jednym z miejsc nad Odrą już pisałam w naszym cyklu (KLIK!). Dziś kilka słów o terenie w dzielnicy Biskupin. Miejsce znałam już dawniej, jednak regularne spacery odbywamy tam od około miesiąca, ponieważ w pobliżu mieszka jeden z moich podopiecznych - wyżeł węgierski Sajgon (jestem petsitterką - niedługo pojawi się wpis na ten temat!).


Do Biskupina dojedziemy z Placu Grunwaldzkiego tramwajami 1, 24, 10. Podróż trwa tylko kilka minut. Wysiąść można na dowolnym przystanku, począwszy od "Tramwajowej". Z Olszewskiego, przy której znajdują się przystanki, można dotrzeć na wały każdą prostopadłą, mniejsza uliczką. Naszym punktem startowym jest położony przy wałach mały Park Biskupiński, więc wysiadamy na przystanku "Spółdzielcza" i następnie kierujemy się w dół ulicy Orłowskiego. Z Pl. Grunwaldzkiego można też dotrzeć na miejsce pieszo, jest to odległość około 3,5 km, taki spacer zajmuje około 40 minut. Kiedy czas i pogoda na to pozwala, wraz z Herosem zdecydowanie wybieramy tę opcję ;) Można wybrać trasę wzdłuż ulic Skłodowskiej, Wróblewskiego i Olszewskiego lub zaraz za Mostem Zwierzynieckim skręcić w prawo przy Zoo, dochodząc szybciej do Odry.




Teren nad Odrą, zwłaszcza w pobliżu wspomnianego już Parku Biskupińskiego jest dość rozległy, pokryty roślinnością przeplataną naturalnymi ścieżkami i nie sąsiaduje bezpośrednio z żadną ulicą. Naturalnym ograniczeniem z jednej strony jest rzeka. Miejscami można poczuć się tam jakby się było z dala od cywilizacji - wystarczy wejść głębiej "w krzaki" ;) Cześć terenu jest równa i trawiasta, część stanowią wysokie trawy i krzewy, jest też sporo drzew oraz dostęp do wody. Jest tam pięknie bez względu na pogodę - nawet w szary, deszczowy dzień spaceruje się bardzo przyjemnie i można podziwiać widoki. Nigdzie indziej nie udało mi się zrobić tylu ładnych zdjęć, które mam nadzieję oddadzą chociaż częściowo urok tego terenu. Dodam, że wszystkie zdjęcia na bloga robię telefonem i nie mam doświadczenia jako fotograf... jednak ze zdjęć z Biskupina jestem całkiem zadowolona ;) Bardzo trudno było mi wybrać zdjęcia to tego wpisu, dlatego jest ich tak dużo!




Miejsce to jest dosyć popularne, zarówno wśród spacerowiczów z psami jak i rowerzystów, biegaczy czy po prostu rodzin z dziećmi. Jednak obecnie nie spotykam tam zbyt wielu ludzi, ani psów. Szczególnie po wejściu w głębsze trawy, bliżej rzeki, można spacerować w samotności :) Trawy te są moim zdaniem wielkim ułatwieniem - ja, mimo niewielkiego wzrostu jestem w stanie dostrzec nawet z dużej odległości zbliżających się ludzi, natomiast psom ograniczają one widok i zawsze mam chwilę czasu na reakcję np. zapięcie ich na smycz ;) Wraz z nadejściem wiosny i lata liczba spacerowiczów na pewno się zwiększy, pojawią się też na pewno dość liczne grille czy ogniska, a wraz z nimi śmieci. Myślę jednak, że w tym miejscu nie stanowi to zbyt dużego problemu. Obecnie wśród traw i drzew, jak wszędzie, można napotkać pojedyncze śmieci, czasem zdarzają się też całe worki. Niestety na terenie Wrocławia chyba żaden teren zielony nie jest całkowicie wolny od śmieci...




Uwaga na psy goniące ptaki - ponoć w trawach można spotkać bażanty! Osobiście jeszcze ich nie widziałam ;)




Miejsce oceniam aż na 9/10! Mam nadzieję, że wraz z nadejściem cieplejszych dni nie będę zmuszona do aktualizacji oceny na niższą ;) Zdecydowanie polecam Biskupin jak świetne miejsce na spacery z psami i nie tylko! :)

środa, 17 lutego 2016

Zabawki DIY - szarpaki polarowe i frędzelkowe

Czy Wasze psy lubią szarpaki? Heros uwielbia! Jest przy tym psim niszczycielem, więc czasami nie nadążam z kupowaniem mu nowych zabawek... dlatego część z nich robię sama :) Takie zabawki "hand-made" możemy w pełni dostosować do naszych potrzeb i preferencji, są także bardzo tanie.


Szarpak polarowy to prawdopodobnie najprostsza to własnoręcznego wykonania psia zabawka. Wystarczy przygotować dowolnych rozmiarów polarowy materiał np. niepotrzebny kocyk, oraz nożyczki. Ja robię szarpaki z cienkich, polarowych kocyków, które można kupić już za około 10 zł. Z jednego kocyka można zrobić, w zależności od jego długości i szerokości, nawet kilkanaście szarpaków. Wystarczy pociąć materiał na około 2-centymetrowe paski, następnie bierzemy od 3 do 9 takich pasków (w zależności jak gruby ma być nasz docelowy szarpak) i zawiązujemy na jednym końcu węzeł, pozostawiając kilka centymetrów luzu. Z pasków zaplatamy warkocz (to najprostsza opcja, można wykorzystać też inne, bardziej skomplikowane sposoby plecenia) i na drugim końcu szarpaka zawiązujemy kolejny węzeł. Luźne końce przecinamy wzdłuż na pół, żeby powstały frędzelki. Gotowe! :)


Szarpaki frędzelkowe to dość popularne zabawki, które także są bardzo proste w wykonaniu. Można je zrobić z końcówek do mopa lub (tak jak w moim przypadku) łazienkowych dywaników. Z jednego mopa zrobimy jeden szarpak, natomiast z dywanika około trzech sztuk. Cena frędzelkowej końcówki do mopa to około 10-20 zł, dywanik można kupić już za około 20 zł (mi udało się znaleźć taki na wyprzedaży w Pepco za 5 zł!). Mopa lub pocięte kawałki dywanika trzeba zszyć z trzech stron, zostawiając otwór w jednym krótszym boku. Zabawkę taką można wykorzystywać do szarpania, aportowania, do środka można wkładać przysmaki lub np. piszczące piłeczki żeby szarpak uatrakcyjnić :) Pomiędzy frędzelki można także wkładać smakołyki, które nasz pies będzie później wyszukiwać i wyciągać. Inną opcją jest przyszycie sznurka, linki lub amortyzatora do krótszego boku zabawki. Do środka można wszyć piszczałki czy dzwoneczki lub wypełnić zabawkę watą albo skrawkami materiału i zaszyć. Możliwości jest całkiem sporo :)



Robicie takie szarpaki swoim psom? A może znacie jakieś inne sposoby na tanie, proste do zrobienia psie zabawki? Czekamy na propozycje! :)

piątek, 12 lutego 2016

Heros sam w domu

Lęk separacyjny i problemy z zostawianiem psa samego w domu to temat znany i często poruszany. Nie brakuje w tym temacie artykułów w literaturze, czasopismach, czy też na różnych stronach internetowych. Jest on poruszany przez wielu blogerów. Informacje można także czerpać od bahawiorystów lub lekarzy weterynarii. Istnieje wiele sposobów na walkę z takim lękiem, począwszy od ćwiczeń po środki farmakologiczne. Jednak każdy przypadek jest inny, dlatego dziś opiszę jak to wygląda u nas ;)


Heros zdecydowanie NIE lubi zostawać sam w domu! Zrozumiałam to wyraźnie już po kilku dniach jego pobytu u mnie, ale byłam przygotowana i gotowa na intensywne ćwiczenia - na Herosa czekała piękna, nowa klatka kennelowa. Sprawę ułatwiał fakt, że Heros i jego rodzeństwo przebywali w klatce już w domu tymczasowym.

Od początku nasza klatka była przygotowana do tego, aby budzić pozytywne skojarzenia - leżały w niej miękkie kocyki, stały miski na wodę i karmę (aż do momentu kiedy Heros podrósł i przestało być to dla niego wygodne), podawałam w niej gryzaki i smakołyki. Nie było żadnych problemów z wchodzeniem do klatki, nawet pierwsza drzemka Herosa w nowym domu odbyła się właśnie w niej. Problemy zaczęły się dopiero na etapie wychodzenia z pokoju przy zamkniętych drzwiczkach. Masa krzyku i płaczu! Z jednej strony Heros był rzucony na głęboką wodę - musiałam chodzić na zajęcia na uczelnię, a on był w tym czasie zamykany w klatce. Na szczęście było to maksymalnie kilka godzin dziennie. Zza ściany pilnowała go zwykle Ciocia Dorotka (<3), ale panował kategoryczny zakaz wchodzenia do pokoju, gdy mały się wydzierał! Równolegle ćwiczyliśmy przebywanie w klatce, gdy byłam w domu i budowaliśmy dalej pozytywne skojarzenia. Tak jak wspominałam, Heros sam chętnie wchodził do środka (więc ten etap nauki został całkowicie pominięty). Zachęcałam go natomiast do spędzania więcej czasu w środku np. podając smaczne gryzaki.


Początkowo Heros potrafił krzyczeć przez cały okres mojej nieobecności, jednak dość szybko zaczęły pojawiać się postępy - czas szczekania się skracał, a czas ciszy wydłużał ;) W międzyczasie Heros zdążył pogryźć z rozpaczy kilka swoich kocyków, wciągał do środka klatki fragmenty mojej pościeli, zdażyło się też, że wysmarował CAŁĄ klatkę... swoją kupą. Łącznie z sobą, kocykami i zabawkami. Był wtedy jeszcze mały, a klatka na niego dość spora, a była wybrudzona od góry do dołu... Poszłam wtedy do kina, chyba miał mi to za złe ;)

Po około dwóch, trzech ciężkich miesiącach, czyli w okolicach maja (miał wtedy 5 miesięcy) potrafił już zostawać sam spokojnie przez kilka godzin. Szczekanie czy piszczenie zdarzało się baaardzo rzadko. Niestety wkrótce zbiegły się w czasie dwie rzeczy: wyjazd na wakacje, w czasie którego rzadko zostawał sam i nie mogliśmy odpowiednio ćwiczyć, pozatym dowiedziałam się, że muszę się przeprowadzić :( Powrót do Wrocławia nastąpił już do nowego mieszkania. Heros szybko je zaakceptował, polubił mojego nowego współlokatora i zaaklimatyzował się. Niestety, naukę zostawania w kennelu trzeba było zaczynać prawie od początku. Specjalnie przyjechałam do Wrocławia znacznie wcześniej, w czasie, kiedy nie miałam prawie żadnych obowiązków (związanych z wychodzenia z domu bez Herosa). Zaczęliśmy więc ćwiczyć zostawanie w klatce na kilka sekund, na kilka minut, na czas mojego wyjścia do kuchni lub łazienki, w końcu do sklepu itp. Efekty były, wydawało się że Heros szybko sobie przypomni co i jak ;) Niestety, po pewnym czasie postępy spowolniły i właściwie do teraz trwa regres :( Heros nie zostaje sam na długo i nie codziennie, średnio jednorazowo na 2-3 godziny. Gdy jestem w domu ćwiczymy wielokrotnie w ciągu dnia zostawanie w klatce - czasem na kilka sekund a czasem na kilkadziesiąt minut. W kennelu dostaje gryzaki i napełnionego konga. Ma tam swoje zabawki, po które chętnie wchodzi, często też z własnej woli drzemie w środku. Mimo wszystko postępy idą powoli :( Zdaża się, że większość czasu podczas mojej nieobecności leży, czasem gryzie to, co mu przygotowałam (lub swoje kocyki), a czasem długo płacze i krzyczy. Podczas każdego wyjścia zostawiam włączoną kamerę w laptopie, a nagranie analizuję po powrocie. Nie jest źle, ale zanim będę mogła go zostawić samego np. w nocy minie jeszcze sporo czasu...

Poniżej spis kilku ćwiczeń i innych rzeczy, które nam pomagają:
- opanowanie wchodzenia do klatki na komendę i wychodzenia dopiero po komendzie zwalniającej (oczywiście sowicie nagradzane!)
- oczekiwanie w klatce na posiłek
- podawanie gryzaków, smakołyków, napełnionych zabawek typu KONG i zostawianie w środku zabawek (np. sznur do gryzienia)
- zamykanie w klatce kilka razy dziennie, w różnych godzinach, na różne okresy czasu
- ubieranie się (na co Heros reaguje albo wielką radością albo lekkim zdenerwowaniem), a póżniej siadanie np. przed komputerem :) (siedzę chwilkę, a póżniej się rozbieram lub idziemy na spacer)
- zostawianie włączonej muzyki - pomaga! polecam TEN kanał na youtube
- feromony (stosowałam ADAPTIL SPRAY - pomaga, ale efekty nie są spektakularne)
- tabletki uspokajające (Heros dostawał łagodne tabletki STRESS OUT, gdy był młodszy, obecnie nie chcę stosować żadnych środków farmakologicznych, chyba że w ostateczności. Te łagodne, ziołowe zwykle słabo działają, a mocniejsze - wydawane na receptę, nie są obojętne dla organizmu.)
- rozładowywanie energii przed pozostawieniem samemu + wyciszenie (czyli po intensywnym spacerze chwila relaksu, a nie od razu zamykanie i wyjście z domu)


Ufff to pierwszy taki długi post, ale też obszerny temat. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła zamieścić aktualizację i napisać, że walka z problemem jest zakończona. Narazie spędzamy razem bardzo dużo czasu, mam na szczęście większość psiolubnych znajomych, przezwyczajonych już do tego, że Heros niemal zawsze mi towarzyszy, we Wrocławiu jest też coraz więcej miejsc, do których mozna wejść z psem, pozatym czasem zabieram go nawet na uczelnię ;) Od czasu do czasu marzy mi się spontaniczne wyjście na imprezę, ale szybko mi przechodzi, bo Heros jest po prostu najważniejszy :)