Lęk separacyjny i problemy z zostawianiem psa samego w domu to temat znany i często poruszany. Nie brakuje w tym temacie artykułów w literaturze, czasopismach, czy też na różnych stronach internetowych. Jest on poruszany przez wielu blogerów. Informacje można także czerpać od bahawiorystów lub lekarzy weterynarii. Istnieje wiele sposobów na walkę z takim lękiem, począwszy od ćwiczeń po środki farmakologiczne. Jednak każdy przypadek jest inny, dlatego dziś opiszę jak to wygląda u nas ;)
Heros zdecydowanie NIE lubi zostawać sam w domu! Zrozumiałam to wyraźnie już po kilku dniach jego pobytu u mnie, ale byłam przygotowana i gotowa na intensywne ćwiczenia - na Herosa czekała piękna, nowa klatka kennelowa. Sprawę ułatwiał fakt, że Heros i jego rodzeństwo przebywali w klatce już w domu tymczasowym.
Od początku nasza klatka była przygotowana do tego, aby budzić pozytywne skojarzenia - leżały w niej miękkie kocyki, stały miski na wodę i karmę (aż do momentu kiedy Heros podrósł i przestało być to dla niego wygodne), podawałam w niej gryzaki i smakołyki. Nie było żadnych problemów z wchodzeniem do klatki, nawet pierwsza drzemka Herosa w nowym domu odbyła się właśnie w niej. Problemy zaczęły się dopiero na etapie wychodzenia z pokoju przy zamkniętych drzwiczkach. Masa krzyku i płaczu! Z jednej strony Heros był rzucony na głęboką wodę - musiałam chodzić na zajęcia na uczelnię, a on był w tym czasie zamykany w klatce. Na szczęście było to maksymalnie kilka godzin dziennie. Zza ściany pilnowała go zwykle Ciocia Dorotka (<3), ale panował kategoryczny zakaz wchodzenia do pokoju, gdy mały się wydzierał! Równolegle ćwiczyliśmy przebywanie w klatce, gdy byłam w domu i budowaliśmy dalej pozytywne skojarzenia. Tak jak wspominałam, Heros sam chętnie wchodził do środka (więc ten etap nauki został całkowicie pominięty). Zachęcałam go natomiast do spędzania więcej czasu w środku np. podając smaczne gryzaki.
Początkowo Heros potrafił krzyczeć przez cały okres mojej nieobecności, jednak dość szybko zaczęły pojawiać się postępy - czas szczekania się skracał, a czas ciszy wydłużał ;) W międzyczasie Heros zdążył pogryźć z rozpaczy kilka swoich kocyków, wciągał do środka klatki fragmenty mojej pościeli, zdażyło się też, że wysmarował CAŁĄ klatkę... swoją kupą. Łącznie z sobą, kocykami i zabawkami. Był wtedy jeszcze mały, a klatka na niego dość spora, a była wybrudzona od góry do dołu... Poszłam wtedy do kina, chyba miał mi to za złe ;)
Po około dwóch, trzech ciężkich miesiącach, czyli w okolicach maja (miał wtedy 5 miesięcy) potrafił już zostawać sam spokojnie przez kilka godzin. Szczekanie czy piszczenie zdarzało się baaardzo rzadko. Niestety wkrótce zbiegły się w czasie dwie rzeczy: wyjazd na wakacje, w czasie którego rzadko zostawał sam i nie mogliśmy odpowiednio ćwiczyć, pozatym dowiedziałam się, że muszę się przeprowadzić :( Powrót do Wrocławia nastąpił już do nowego mieszkania. Heros szybko je zaakceptował, polubił mojego nowego współlokatora i zaaklimatyzował się. Niestety, naukę zostawania w kennelu trzeba było zaczynać prawie od początku. Specjalnie przyjechałam do Wrocławia znacznie wcześniej, w czasie, kiedy nie miałam prawie żadnych obowiązków (związanych z wychodzenia z domu bez Herosa). Zaczęliśmy więc ćwiczyć zostawanie w klatce na kilka sekund, na kilka minut, na czas mojego wyjścia do kuchni lub łazienki, w końcu do sklepu itp. Efekty były, wydawało się że Heros szybko sobie przypomni co i jak ;) Niestety, po pewnym czasie postępy spowolniły i właściwie do teraz trwa regres :( Heros nie zostaje sam na długo i nie codziennie, średnio jednorazowo na 2-3 godziny. Gdy jestem w domu ćwiczymy wielokrotnie w ciągu dnia zostawanie w klatce - czasem na kilka sekund a czasem na kilkadziesiąt minut. W kennelu dostaje gryzaki i napełnionego konga. Ma tam swoje zabawki, po które chętnie wchodzi, często też z własnej woli drzemie w środku. Mimo wszystko postępy idą powoli :( Zdaża się, że większość czasu podczas mojej nieobecności leży, czasem gryzie to, co mu przygotowałam (lub swoje kocyki), a czasem długo płacze i krzyczy. Podczas każdego wyjścia zostawiam włączoną kamerę w laptopie, a nagranie analizuję po powrocie. Nie jest źle, ale zanim będę mogła go zostawić samego np. w nocy minie jeszcze sporo czasu...
Poniżej spis kilku ćwiczeń i innych rzeczy, które nam pomagają:
- opanowanie wchodzenia do klatki na komendę i wychodzenia dopiero po komendzie zwalniającej (oczywiście sowicie nagradzane!)
- oczekiwanie w klatce na posiłek
- podawanie gryzaków, smakołyków, napełnionych zabawek typu KONG i zostawianie w środku zabawek (np. sznur do gryzienia)
- zamykanie w klatce kilka razy dziennie, w różnych godzinach, na różne okresy czasu
- ubieranie się (na co Heros reaguje albo wielką radością albo lekkim zdenerwowaniem), a póżniej siadanie np. przed komputerem :) (siedzę chwilkę, a póżniej się rozbieram lub idziemy na spacer)
- zostawianie włączonej muzyki - pomaga! polecam TEN kanał na youtube
- feromony (stosowałam ADAPTIL SPRAY - pomaga, ale efekty nie są spektakularne)
- tabletki uspokajające (Heros dostawał łagodne tabletki STRESS OUT, gdy był młodszy, obecnie nie chcę stosować żadnych środków farmakologicznych, chyba że w ostateczności. Te łagodne, ziołowe zwykle słabo działają, a mocniejsze - wydawane na receptę, nie są obojętne dla organizmu.)
- rozładowywanie energii przed pozostawieniem samemu + wyciszenie (czyli po intensywnym spacerze chwila relaksu, a nie od razu zamykanie i wyjście z domu)
Ufff to pierwszy taki długi post, ale też obszerny temat. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła zamieścić aktualizację i napisać, że walka z problemem jest zakończona. Narazie spędzamy razem bardzo dużo czasu, mam na szczęście większość psiolubnych znajomych, przezwyczajonych już do tego, że Heros niemal zawsze mi towarzyszy, we Wrocławiu jest też coraz więcej miejsc, do których mozna wejść z psem, pozatym czasem zabieram go nawet na uczelnię ;) Od czasu do czasu marzy mi się spontaniczne wyjście na imprezę, ale szybko mi przechodzi, bo Heros jest po prostu najważniejszy :)
No cóż, trzymamy kciuki, żeby Herosowi udało się opanować strachy!
OdpowiedzUsuńWiem co to znaczy pies z lekiem separacyjnym niestety - miałam takiego psa w czasach, gdy o klatkowaniu jako dobrej metodzie na opanowanie tego lęku nikt u nas nie mówił. To było straszne - i dla nas, i dla psa...
Powodzenia!
Śledzie pozdrawiają!
Dziękujemy, kciuki się przydadzą! :) Nie poddajemy się i kiedyś na pewno się uda. Pozdrowienia :)
UsuńUdało się? My walczymy kolejny miesiąc :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń